Szkocja – Aberdeen i okolice
Okres świąt wielkanocnych to bardzo dobry moment na wyjazd krótki, a zarazem intensywny.
W Tym roku udało mi się upolować niezbyt drogie bilety lotnicze do Glasgow.
Ok. 300 zł w obie strony. Wylot z Warszawy Modlina, a przylot do Wrocławia. Lot trwa ok. 2 godziny.
Z lotniska w Glasgow jest bardzo dobry dojazd do centrum miasta skąd miałam autobus do Aberdeen. Są one w różnych cenach. Zależy od godziny, a także od tego, jak wcześnie go zarezerwujemy.
Mi udało się kupić bilet za 3 funty z Glasgow i 8 funtów z Aberdeen. Więcej szczegółów na https://uk.megabus.com/glasgow.aspx
Kilka informacji o Aberdeen
Leży w północno-wschodniej Szkocji. Jest drugim najdroższym miastem w Wielkiej Brytanii. Wiąże się to z posiadaniem dużych złóż ropy na Morzu Północnym. W mieście znajduję się jeden z ważniejszych ośrodków naukowych w Wielkiej Brytanii – University of Aberdeen.
Ja spędziłam tam 10 dni ze znajomą, która studiuje na tamtejszej uczelni. Aberdeen jest bardzo urokliwym miastem. Można przejść się deptakiem wzdłuż plaży, a także zorganizować wycieczkę rowerową. Bardzo polecam okolice Hillhead Students Village oraz Donmouth Local Nature Reserve. Są to tereny po za centrum. Bardzo spokojne i malownicze.
W samym Aberdeen nie mogło zabraknąć PRIMARK, czyli bardzo taniego sklepu z ubraniami. Ludzie wynoszą tam czasem po kilka ogromnych toreb. Same ubrania są szyte w Bangladeszu, czyli przez tanią siłę roboczą. Ogółem ubrania nie są złej jakości.
W mojej wyprawie nie mogło zabraknąć autostopu. Moim zdaniem bardzo atrakcyjnego środka transportu. W takiej podróży da się spotkać wielu ciekawych ludzi. W ciągu mojej dwu letniej kariery autostopowicza udało mi się spotkać: senatora Francji, szaloną rodzinkę z Lyonu, która podwiozła nie do tego miasta, a następnie spotkaliśmy się przypadkiem w centrum miasta na jednym z mostów, muzułmanów, którzy podwieźli mnie do chrześcijańskiej wspólnoty w Taize, o której kiedyś postaram się napisać i szaloną parę młodych ludzi, którzy wyremontowali sobie busa i stworzyli z niego domek, taki jeżdżący domek. Jechałam także różnymi środkami transportu m.in. tirem, autokarem (tak złapałam autokar na stopa) oraz busem i zwykłymi autami.
Autostopem pojechałam ze znajomą do oddalonego o ok. 40 min. Cruden Bay.
Bardzo urokliwego miasta, w którym ostały wynalezione MARSY W CIEŚCIE, PIECZONE W GŁĘBOKIM TŁUSZCZU. Przekąska dość specyficzna ale jak się okazało dobra. (Nie liczymy kalorii!).
W Cruden Bay znajduje się zamek, a raczej jego ruiny. Leży na samym brzegu morza. Na ogromnej skale. Widoki są niesamowite.
Podsumowując wyjazd był w 100 % udany.
Momenty, wrażenia, widoki jakie doznałam były niepowtarzalne!