Weekend majowy na Słowacji Północnej
Dlaczego Słowacja?
Zachęcające, niesamowite widoki, liczne zamki, bliska odległość od Polski oraz niezatłoczone szlaki górskie i miasteczka – to powody dla których się tam wybraliśmy. Mam wrażenie, że Słowacja przez Polaków jest niesłusznie niedoceniana.
Dojazd i parkingi
W trasę wybraliśmy się samochodem, nie mieliśmy żadnego problemu z dotarciem do wyznaczonych celów. Nie wiem jak jest z transportem publicznym, nie sprawdzałam. Wyjechaliśmy wcześnie rano. Przejście graniczne polsko – słowackie przekroczyliśmy w Piwnicznej-Zdroju. Na Słowacji spotkaliśmy się z dwoma rodzajami parkingów bezpłatnymi i płatnymi, ale o tym znajdziecie dokładniej w poszczególnych artykułach.
Nocleg
Nocleg zarezerwowaliśmy przez stronę booking.com, w Vila Olympia – Apartmán Olympia 3 (Hrabovská dolina 5325/5, Rużomberk). Jeśli chodzi o miejsce noclegowe było ciepło, czysto, przestronnie, nowocześnie, duży parking. Jedynym minusem był brak recepcji, właścicielka musiała przyjechać z kluczami z innej części miasta, a my musieliśmy czekać 30 minut. Cena noclegu za jedną noc, dla jednej osoby wynosiła około 48 zł. Była to turystyczna część miasta, w której znajdowała się kolejka linowa na Malino Brdo, jezioro Hrabovo, plaża, plac zabaw, park linowy Tarzania oraz restauracja. Niestety na początku maja prawie wszystkie te atrakcje były nieczynne.
Plan wycieczki
Dzień pierwszy:
- Wysokie Tatry: Stary Smokowiec → Hrebienok → Vodopady Studenho Potoka
- Wysokie Tatry: Szczyrbskie Jezioro
- Liptowski Gródek
- Rużomberk (Hrabovo)
Pierwszym punktem naszej wycieczki była miejscowość Stary Smokowiec, gdzie na płatnym parkingu, w okolicach sklepu „Pekárska Nora” zostawiliśmy samochód. W dalszą drogę poszliśmy pieszo ⇒zielonym szlakiem na Hrebienok, a potem dalej ⇒czerwonym do wodospadów. Szlak z początku biegnie drogą asfaltową, wzdłuż torów kolejki. Później zmienia się w kamienisty szlak. Trasa wraz z postojem w obie strony zajęła nam niecałe 3 godziny. Całkowita długość trasy: 7 km. Trochę chodzenia było, ale nie specjalnie męcząca. Dodatkowe informacje znajdziecie pod linkiem ⇒
Po powrocie na parking w Starym Smokowcu wsiedliśmy w samochód i udaliśmy się do miejscowości oddalonej o 16 km o nazwie Szczyrbskie Jezioro. Auto pozostawiamy na płatnym parkingu (ulica Szentiványho 11). Parking był duży, zadaszony i bardzo dobrze oznakowany. Na nogach udajemy się w kierunku północno – zachodnim, w stronę jeziora. Jezioro obeszliśmy dookoła, czas przejścia zajął nam nieco ponad godzinę. Więcej informacji pod linkiem ⇒
Kolejnym punktem wycieczki miały być ruiny zamku w Liptowskim Gródku. Auto pozostawiliśmy na placu tuż obok zamku, przy ulicy Československej armády. Po dotarciu na miejsce okazało się, że zamek jest zamknięty. Musieliśmy zadowolić się przejściem po pobliskiej okolicy. Znaleźliśmy też punkt widokowy usytuowany na Skałce, z którego rozciągał się malowniczy widok na miasto, sąsiednie wsie oraz na Tatry Zachodnie i Wysokie. W przeszłości na Skałce była warownia. Dodatkowe informacje znajdziecie pod linkiem ⇒
Na koniec pierwszego dnia podróży udajemy się do Rużomberku, miejsca naszego noclegu. Po zameldowaniu zwiedzaliśmy najbliższą okolicę. Podziwialiśmy piękno Słowackiej przyrody.
Dzień drugi:
- Rużomberk – centrum miasta i pobliskie atrakcje
- Vlkolinec
- Zamek Likawa (Likavský hrad)
- Liptowska Mara
- Celtycka wioska na Słowacji – Havránok
Dzień drugi rozpoczęliśmy od poszukiwania kościoła św. Andrzeja w Rużomberku. Po kilku nieudanych próbach odnaleźliśmy nasz cel. Wyjaśniło się, że jest on w samym centrum. Z tego miejsca było blisko do pozostałych atrakcji miasta. Ale o nich już pisałam w osobnym artykule, znajdziecie go pod linkiem ⇒
Vlkolinec – stara wioska wpisana na listę UNESCO, to nasz kolejny cel. Właścicielka apartamentu, w którym mieszkaliśmy polecała szlak pieszy z Rużomberku – Hrabovo. Jednak ze względu na pogodę oraz krótki termin pobytu udaliśmy się tam samochodem, parking znajdował się praktycznie przed samą wioską. Droga była stroma i kręta. Na miejscu zastaliśmy barwne stare domy, wspaniały widok na Górę Sidorovo. Dowiedzieliśmy się, że w niektórych z tych domów ludzie mieszkają do dnia dzisiejszego. Więcej informacji o wiosce Vlkolinec znajdziecie pod linkiem ⇒
Następny punkt wycieczki to ruiny średniowiecznego zamku Likawa. Ze znalezieniem zamku mieliśmy mały problem. Nie był on za dobrze oznakowany. Po odnalezieniu właściwej drogi, zaparkowaliśmy w miejscowości Likavka (ulica Pod hradom) i udaliśmy się pieszo do owego zamku. Trasę, ceny, godziny otwarcia zamku oraz moją relację z wyprawy znajdziecie pod linkiem ⇒
Kolejną pozycją na naszej trasie była Liptowska Mara – sztuczne jezioro o powierzchni 22 km², które powstało w związku z budową zapory i elektrowni w latach 1965 – 1975. Ze względu na to, że Słowacja nie ma dostępu do morza nazywane jest słowackim morzem. Po drodze wzdłuż jeziora znajduje się kilka miejsc postojowych. W maju uroku dodaje śnieg leżący na wyższych pasmach gór. W lecie miejsce to tętni życiem, jest wyznaczona plaża, można wejść do wody, odbywają się tutaj także rejsy statkiem. Więcej na stronie ⇒
Celtycka wioska Havránok – atrakcja znajdująca się blisko Liptowskiej Mary, odkryliśmy ją przypadkowo. Chcąc zobaczyć domki trzeba wejść na niemałe wzniesienie. Dodatkowe informacje na temat celtyckiej wioski znajdziecie pod linkiem ⇒
Dzień trzeci:
- Dolny Kubin
- Zamek Orawski
Po spakowaniu i wymeldowaniu i ruszyliśmy w dalszą drogę do Dolnego Kubina. Jest to niewielkie miasteczko, zamieszkałe przez około 20 000 ludzi. Zatrzymaliśmy się tu dosłownie na chwilkę, widzieliśmy fragment centrum, Kościół św. Katarzyny Aleksandryjskiej i charakterystyczny drewniany most usytuowany na rzece Orawie. Więcej informacji na temat Dolnego Kubina znajduje się pod linkiem ⇒
Finalną pozycją naszej podróży był Zamek Orawski wznoszący się nad miejscowością o nazwie Orawskie Podzamcze. Płatny parking znaleźliśmy tuż u podnóża zamku. Pierwsze nasze podejście do zakupu biletów na zamek skończyło się niepowodzeniem (zbyt wysoka cena 7€ bilet normalny). Postanowiliśmy zobaczyć jak najwięcej nie wchodząc do środka. Najpierw na tyle ile się dało obeszliśmy zamek dookoła. Później oddaliliśmy się od zamku, tak aby cały uchwycić na fotografii. Spotkaliśmy tam polskiego przewodnika wraz z wycieczką. Powiedział on, że dobry turysta rozpoczyna poznawanie zamku właśnie od tej strony, gdzie widać całą budowlę. Zachęcił nas też do wejścia do wnętrza zamku, powiedział, że warto. Nie pożałowaliśmy wydanych pieniędzy. Wejście na zamek odbywało się w sporych grupach. W cenie biletu mieliśmy także przewodnika. Więcej informacji na temat cen, godzin otwarcia zamku znajdziecie pod linkiem ⇒